Rewolucja dawania

Nie ma wątpliwości, że program 500+ przyniósł państwu polskiemu ogromne korzyści. Nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Jednak czy są one wystarczające? W dalszym ciągu mała jest wysokość renty rodzinnej, płaca zasadnicza też jeszcze jest daleka od pożądanej. Ciągle borykamy się z problemami natury społecznej. Jest już lepiej, ale to jeszcze nie tak dobra zmiana, jaką byśmy chcieli na stałe. Potrzeba więcej systemowych rozwiązań, które wspomogłyby tych najbiedniejszych, najbardziej poszkodowanych i odsuniętych na margines życia społecznego.
Taka sytuacja skłania wiele osób do czynów heroicznych, przypłacanych jednak ciężkimi chorobami i rozpadem małżeństw i klęskami jedności rodzin. Nieraz skutkiem ubocznym spędzania w pracy długich godzin są także liczne uzależnienia oraz wzajemna izolacja, a także obwinianie strony mniej lub wcale nie zarabiającej o nieróbstwo i bycie źródłem problemów finansowych. To bardzo przykre zjawisko niekiedy kończy się także samobójstwem którejś ze stron lub przynajmniej porzuceniem.
Takie sytuacje nie musiałyby mieć miejsca, gdyby podniesiono wysokość renty rodzinnej, zmniejszono wiecznie za wysokie progi wysokości zatrudnienia w przypadku przyznawania różnego rodzaju pomocy finansowej czy rzeczowej, takiej jak różne zasiłki i zapomogi. Takie i inne zabiegi prawne i legislacyjne pomogłyby niejednej rodzinie wydźwignąć się z trudnej sytuacji życiowej, jednak nie pomagają, bo nikt ich nie forsuje, nikt nie pcha ich do przodu, podobnie jak dzieje się z projektami chroniącymi życie nienarodzonych dzieci.
Dba się o tych, którzy w krótkim czasie przynoszą państwu zyski — przedsiębiorców, inwestorów polskich i zagranicznych oraz interesy obcych nam ideologicznie i narodowościowo organizacji, a zaniedbuje się tych, o których powinno się szczególnie zadbać. To ogromne zaniedbanie całego aparatu państwowego. Przynosi ono okropne skutki — paradoksalnie także w konsekwencji te finansowe. Nie mówi się o tym za wiele, ale taka jest prawda, prawda bolesna, ale rzeczywista.
Niestety nie widać na to żadnej nadziei, żeby kiedyś w najbliższej przyszłości się to zmieniło. Musiałaby się nasza scena polityczna zupełnie przetasować chyba. Jednak — odchodząc od spraw politycznych — zwróćmy uwagę na to, że wiele możemy sami zrobić. Możemy przecież dołożyć swój grosz do grosza tych, którzy nie mają a co już żyć. Możemy wspomóc ubogie rodziny ze swojej dzielnicy, przezwyciężyć wstręt do patologicznej rodziny i ruszyć im z ofiarną pomocą, niejednokrotnie ryzykowną.
Takie działania zasługują na wielką pochwałę i powinno się do nich wszędzie zachęcać. To klucz do jedności i sprawiedliwości społecznej. Klucz do szczęśliwego społeczeństwa, społeczeństwa o wspólnym celu, wspólnie działającego i wspólnie odnoszącego sukcesy i porażki. Taka wspólnota to także rodzaj wspólnoty ekonomicznej, która rodzi się z poczucia odpowiedzialności finansowej za osoby uboższe od nas.
Nie ma wątpliwości, że przyniesie to dla społeczeństwa korzyści finansowe i ekonomiczne, a nie tylko duchowe i społeczne w znaczeniu polepszenia jakości społecznych więzi międzyludzkich. Działania takie mogą ożywić gospodarkę ze względu na wzrost zaangażowania poszczególnych obywateli, co przyczynić się może do wspólnie wywalczonego dobrobytu. To istna rewolucja serc, która może przemienić także nasze portfele. Właściwie jest to rewolucja „dawania, a nie brania”, prowadząca do przezwyciężania naszych egoizmów — osobistych, rodzinnych, warstwowych czy terytorialnych. To trochę taka utopijna idea, jednak wydaje się mieć solidne podstawy ewangeliczne.
Krótko mówiąc — czego nie zrobi państwo, powinniśmy jako jego członkowie zrobić w duchu solidarności z uboższymi od nas, aby nie tylko nam żyło się lepiej, aby nie tylko w naszych domach była widoczna dobra zmiana społeczna, ekonomiczna, kulturalna, historyczna, ale nade wszystko zmiana naszego serca, naszego sumienia. Dzięki takiej postawie każdy będzie miał szansę na godne życie, na lepsze warunki ekonomiczne oraz możliwość pomocy innym.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here